2010

o mistrzowskim sezonie 2009, apetyty i oczekiwania były wielkie. Zasada „bij mistrza” miała swoje uzasadnienie, a złotym medalistom plany solidnych przygotowań pokrzyżowała przeciągająca się przebudowa trybuny na pierwszym łuku stadionu przy ul. Wrocławskiej. Falubaz jeździł najpierw w chorwackim Gorican, a później tułał się po torach w Lesznie, Rawiczu i Gnieźnie. Do nowego sezonu Piotr przystąpił w roli kapitana zespołu! Podczas prezentacji zespołu w Amfiteatrze Piotr został "namaszczony" na kapitana przez legendę zielonogórskiego speedwaya, Andrzeja Huszczę. Pierwsze zawody nie były jednak udane. Podczas bydgoskiego Kryterium Asów w 12. biegu PePe niebezpiecznie przeleciał przez kierownicę i upadł na tor. Mimo poobijania Piotr kontynuował zawody, gromadząc łącznie 7 punktów.

Inauguracja ligowego sezonu wypadła nie tak, jakby fani i zawodnicy Falubazu sobie życzyli. W Tarnowie zielonogórzanie ulegli aż 28:50! Mecz odbywał się w anormalnych warunkach. Gdy żużlowcy wyjeżdżali do pierwszego biegu deszcz już padał. Z każdym wyścigiem warunki na torze pogarszały się, a na trudnej nawierzchni liczył się jedynie start. O ściganiu się nie było mowy - jazda gęsiego do mety i w wielkim stresie... Zawodnikom nie starczało "zrywek", a jazda w zabłoconych goglach była bardzo niebezpieczna. To cud, że w takich warunkach nie było żadnego upadku! - Ten mecz w ogóle nie powinien się rozpocząć. Już przed pierwszym biegiem nawierzchnia była zmoczona. O ściganiu nie było mowy. Wszędzie błoto i wciąż padający deszcz. Liczył się jedynie start, a ten wybitnie nam się nie udawał. Kto dopadł pierwszy do pierwszego łuku dowoził do mety wygraną, bo możliwości wyprzedzania nie było! Szukaliśmy rozwiązań, by lepiej wychodzić spod taśmy, ale nie udało nam się. Gospodarze uciekali na starcie i stąd ich wysoka wygrana. Jestem zawiedziony, bo nie tak to miało wyglądać. Szkoda, że nie rywalizowaliśmy w normalnych warunkach. Nie ma jednak co się usprawiedliwiać. Przegraliśmy, ale idziemy do przodu, bo to dopiero pierwszy mecz. Czeka nas trochę sparingów w najbliższej przyszłości i kolejne spotkania, w których mam nadzieję pokażemy swoją siłę. Wypada przeprosić kibiców za ten wynik i podziękować szczególnie tym fanom, którzy mimo świąt i niepewnej pogody przyjechali do Tarnowa i mocno nas dopingowali. Jesteście niesamowici - powiedział po meczu PePe.

Niestety Piotrowi nie udało się uniknąć bolesnych upadków...

 

Po tej klęsce na kolejne ligowe starcia trzeba było poczekać. 10 kwietnia rozbił się prezydencki samolot Tu-154 rozbił się podczas lądowania w Smoleńsku. Na pokładzie oprócz Lecha Kaczyńskiego z żoną były najważniejsze osoby w państwie. Nikt nie przeżył katastrofy...

25 kwietnia Falubaz otrzymał kolejny cios, przegrywając 42:47 z Unibaksem w Toruniu. Piotr zapisał na swoim koncie 6 punktów (1,2,3,0,0). W międzyczasie ruszyła szwedzka Elitserien, a Piotr na oddanym w końcu zielonogórskim stadionie zajął drugie miejsce w zaległym z 2009 roku finale Złotego Kasku. Wygrał Janusz Kołodziej. Po stronie porażek PePe zapisał zawody w Tarnowie, w których nie udało mu się wywalczyć awansu do eliminacji do IMŚ na szczeblu międzynarodowym. Humorów nie poprawił kolejny ligowy mecz Falubazu. Zielonogórzanie przegrali przed własną publicznością z Betardem Wrocław 43:47. PePe wywalczył 8 „oczek”. - Nie ma co oceniać. Polegliśmy. Jeśli Wrocław poległ u siebie z Lesznem, to w którym miejscu my jesteśmy jeśli chodzi o naszą formę? Nie mam nic na swoje, ani drużyny usprawiedliwienie. Pojechaliśmy słabo. Przegraliśmy można powiedzieć z trzema zawodnikami drużyny wrocławskiej. Może deszcz, a może na chwilę obecną jesteśmy słabi - powiedział Piotr po spotkaniu. Kolejnym zespołem, który pokazał mistrzom miejsce w szeregu była Unia Leszno. Rozpędzone „Byki” rozgromiły zielonogórzan 58:32, a kapitan dołożył do dorobku drużyny zaledwie 4 punkty... Falubaz z czterema porażkami na koncie był na dnie... – Nie o takim początku sezonu marzyliśmy – mówił Piotr. Czy może być jednak lepsza okazja do rozpoczęcia marszu w górę tabeli niż derbowe starcie? Fani Falubazu w końcu mieli powody do radości, gdy ich ulubieńcy odprawili z kwitkiem sąsiadów z Gorzowa, aktualnego lidera Speedway Ekstraligi. Piotr w końcu pojechał jak na kapitana przystało, ale mimo zdobycia 12 punktów nie był do końca zadowolony ze swojej postawy, szczególnie jeśli chodzi o element startu. - Cieszę się z tej wygranej. Zeszło z nas ciśnienie, aczkolwiek wiemy, że jeszcze nie jest idealnie. Ja może jechałem w miarę przyzwoicie, ale jeszcze czeka mnie trochę pracy ze sprzętem. Zapędziliśmy się w kozi róg, a dziś zapaliło się małe światełko w tym czarnym tunelu, ale tak jak powiedziałem, dużo pracy jeszcze nas czeka. Chciałbym, żeby w tych kolejnych meczach było jeszcze lepiej. Sprzęt jest szybki, ale mam jeszcze problemy z wyjściami spod taśmy - powiedział PePe. Dorobek punktowy zielonogórzanie poprawili sobie po starciu z Polonią Bydgoszcz, która osłabiona brakiem kontuzjowanego Emila Sajfutdinova poległa aż 29:61. Na rewanż trzeba było poczekać, bo plany żużlowcom mocno krzyżowała deszczowa aura. Odwoływane imprezy żużlowe to była istna plaga sezonu 2010. Pod koniec maja sytuacja była mocno skomplikowana. Najpierw odwołany mecz w Szwecji, później ćwierćfinał Indywidualnych Mistrzostw Polski, a w niedzielę spotkanie w Bydgoszczy. - Terminarz był napięty, a udało się odjechać tylko turniej w Gnieźnie. Szkoda, bo zrobiliśmy sporo kilometrów na próżno, a w lidze robią się poważne zaległości. Polonia na przykład ma aż cztery zaległe mecze i trudno będzie tak zgrać nasze terminy, żeby znaleźć datę satysfakcjonującą obie strony. Rozpoczęła się runda rewanżowa, a tak naprawdę odjechanych zostało tylko kilka spotkań. Dobrze, że chociaż dziś mam blisko do domu... - Piotr starał się doszukiwać pozytywów po przedmeczowej ulewie w Bydgoszczy.

W czerwcu Piotrowi doszły nowe obowiązki. W piątek oficjalny trening, a w sobotę walka o punkty - PePe w obliczu kontuzji Emila Sajfutdinova wrócił do Grand Prix! „Debiut” miał miejsce na obiekcie w Parken w Kopenhadze i Piotr szybko musiał wymazać go z pamięci, gdyż nie udało mu się zdobyć w nim nawet punktu. Po takim „ciosie” PePe szybko poprawił sobie samopoczucie. Choć Falubaz przegrał rewanżowe derby w Gorzowie (bilans wypadł na zero, bo także różnicą 10 punktów), Piotr zdobył 12 punktów. - Wszyscy wiemy, jak ja w tych cyklach Grand Prix jeździłem. Pojechałem tam trochę z łapanki, nieprzygotowany do warunków torowych, bo sprzęt pod te jednodniowe tory trzeba mieć zupełnie inny. Oczywiście to nie jest tylko wina sprzętu, bo zrobić pięć zer, to już trzeba się naprawdę postarać... Trudno się po takich zawodach podnieść, w trudnym meczu ligowym na drugi dzień. Na szczęście dzisiaj pojechałem - sam się oceniając - bardzo dobrze. Nie wyszedł mi tylko jeden wyścig. Bardzo chciałem ten bieg wygrać, drużynowo szczególnie. Niestety sam się zagubiłem w pierwszym łuku i już zabrakło, żeby przyjechać na lepszej niż czwarta pozycji. Temat Grand Prix jest zamknięty, walczymy o punkty w lidze, bo to jest dla nas najważniejsze, szczególnie dla mnie - powiedział Piotr. Po tym spotkaniu kapitan ogłosił ważną decyzję. Przychodzi w życiu taka chwila, że trzeba z czegoś zrezygnować... Piotr podziękował za udział w eliminacjach do przyszłorocznego cyklu Grand Prix.


- Zdecydowałem się nie startować dalej w tych eliminacjach. Nie jest to pokłosie mojego występu w Kopenhadze, aczkolwiek takie zawody mogą zdołować. Na szczęście dobry występ w Gorzowie podbudował moje morale. Jeśli chodzi o Grand Prix to nie potrafię się już chyba odnaleźć w tym cyklu, w tej całej rywalizacji. Przemyślałem tę decyzję. Droga do finałowych eliminacji jest bardzo długa, a w samym finale awansuje tylko trzech zawodników i by się znaleźć w tym gronie wszystko musi szczęśliwie zagrać. Oddaję swoje miejsce innym, trener Marek Cieślak na pewno nominuje do startu wartościowego zawodnika. Ja chcę skupić się na dobrych występach w Polsce i Szwecji oraz eliminacjach Indywidualnych Mistrzostw Polski, a także powalczyć o  miejsce w szerokiej kadrze Polski na Drużynowy Puchar Świata. Mam nadzieję, że problemy, z którymi borykałem się na początku sezonu mam już za sobą i teraz forma będzie już tylko rosła -  powiedział Piotr.

Słowa znalazły swoje odzwierciedlenie w kolejnym spotkaniu. Piotr zdobył 13 punktów z bonusem, a Falubaz pokonał Włókniarza Częstochowa 54:36. Dwucyfrówki zapisywano przy nazwisku Protasiewicz także w Szwecji – najpierw 10+2 w spotkaniu z Vastervik, a później 12+1 z Vargarną. PePe pewnie wjechał także do półfinału Indywidualnych Mistrzostw Polski, zdobywając w Pile 12 punktów. Podczas pożegnania z cyklem Grand Prix w Toruniu wywalczył 5 „oczek”, wygrywając jeden bieg. Początek zawodów na MotoArenie niestety jednak przypominał bardzo Kopenhagę... Po trzech seriach PePe nie miał na koncie żadnego punktu. W dwóch ostatnich swoich wyścigach startował jednak z pierwszego pola, a to, plus dobre rady przekazane przez telefon przez tatę Pawła okazały się skuteczną bronią na rywali. Piotr najpierw przywiózł dwa "oczka", bo Woffinden wyszedł szybciej z pierwszego łuku z czwartego pola, a później PePe pięknie bronił się przed atakami Pedersena i dowiózł trzy "oczka". - Szkoda, że tata zadzwonił tak późno - przyznał z uśmiechem po zawodach Piotr. - Można było pojechać lepiej, ale myślę, że wstydu nie było - dodał.

Niestety humory zielonogórzanom znów popsuła Unia Leszno. Zanosiło się na srogie lanie, ale dzięki lepszej końcówce Falubaz uległ "Bykom" "tylko" 39:51. Piotr zapisał na swoim koncie 10 punktów z bonusem. Unia miała świetny początek meczu. Leszczynianie świetnie startowali, a na dystansie nie było na nich sposobu. Zanosiło się na istny pogrom, bo po 10. biegu goście prowadzili już 42:18. Przyzwoita końcówka w wykonaniu Piotra, Rafała Dobruckiego i Grega Hancocka pozwoliła polec w mniejszych rozmiarach. Piotr także nie ustrzegł się błędów. W ósmej gonitwie zanotował niegroźny uślizg, chcąc zaatakować rywali przy krawężniku. - Trudno określić w jednym zdaniu co było powodem takiej naszej jazdy. Zaczęliśmy zawody jakbyśmy jechali na wyjeździe, a nie u siebie. Leszno jest bardzo mocne, potwierdziła to też ubiegłotygodniowa wygrana z Unibaksem Toruń. Niewiele brakowało, żeby nas też roznieśli. Jakoś wyszliśmy z twarzą, ale brakuje nam punktów. Sroga lekcja dla nas. Nie wiem dlaczego od 11. biegu zaczęliśmy jechać przyzwoicie. Pod koniec wzięliśmy trochę słabsze motocykle i one zaczęły jechać. Motocykle,  na których jeździmy na twardszych torach pasowały dzisiaj lepiej i chyba o dziesięć biegów za późno się zorientowaliśmy. Nie chcę się usprawiedliwiać. Należy pogratulować zawodnikom z Leszna, ale nie może być takich sytuacji, że my przegrywamy bieg za biegiem 1:5 - powiedział PePe.

Pojedynek Piotra i Andreasa Jonssona. W 2011 roku obaj będą walczyć w barwach Falubazu

12 punktów Piotra z 2 bonusami (2,3,1,2,2*2*) nie pomogło uchronić Falubazu od porażki 39:51 we Wrocławiu. Sytuacja mistrzów nie była kolorowa. Z gardeł zielonogórskich fanów częściej wydobywały się jęki zawodu niż okrzyki radości. Żużlowcy zawsze jednak mogli liczyć na gorący doping publiczności w każdym zakątku Polski! Cierpliwość opłaciła się! Falubaz od wygranej za 2+1 nad Unibaksem Toruń 58:32 (PePe 11+1 2*,2,2,3,2) rozpoczął marsz w górę tabeli. Zielonogórzanie sięgnęli po zwycięstwa w Bydgoszczy 46:44 (PePe 8 pkt.) i Częstochowie 51:39 (PePe 11 2,3,3,2,1). Szczególnie emocjonujący i obfitujący w walkę na dystansie był mecz pod Jasną Górą. Tor sprzyjał wyprzedzaniu, co sprawiło, że po starcie nikt nie mógł być pewny swojej pozycji. Także PePe popisał się w Częstochowie kilkoma efektownymi akcjami. - Jeździło mi się bardzo dobrze, tor był świetnie przygotowany, do ścigania. Chciałbym takiego doczekać w Zielonej Górze! Koledzy w parkingu mówili, że było kilka fajnych ataków. Z boku pewnie było to lepiej widać, niemniej jednak cieszę się, że dołożyłem tyle punktów do wygranej zespołu. Dwucyfrowy dorobek w meczu wyjazdowym to bardzo dobry wynik - powiedział Piotr.

- Cieszymy się z tej wygranej, kolejnej na wyjeździe. Dopisujemy do naszego konta trzy punkty i to jest najważniejsze. Przeciwnik nie było może z najwyższej półki, ale z takimi rywalami też przegrywaliśmy. Muszę jako kapitan podkreślić to jeszcze raz - atmosfera w naszym zespole jest świetna, lepsza chyba nawet od tej z zeszłego roku. Prawdziwie zgraną drużynę poznaje się po tym, jak radzi sobie z sytuacjami kryzysowymi. My jesteśmy naprawdę skonsolidowanym teamem, było trochę problemów, ale je przezwyciężyliśmy jak na prawdziwą drużynę przystało. Mamy teraz chwilę na odpoczynek, zasłużony odpoczynek, a później powoli trzeba zaczynać myśleć o przygotowaniach do play off - dodał PePe.

 Na koniec rundy zasadniczej Falubaz dołożył do dorobku 2 punkty za zwycięstwo nad ekipą z Tarnowa. Piotr zapisał na swoim koncie 9 punktów z dwoma bonusami, co w kontekście zbliżającego się finału IMP w Winnym Grodzie nie napawało optymizmem. - Wprowadziliśmy trochę nowości pod kątem finału Indywidualnych Mistrzostw Polski i niestety z przykrością stwierdzam, że to nie zagrało - powiedział PePe. - Najważniejsza jest jednak wygrana, udało się po nią sięgnąć zespołowym wysiłkiem i to cieszy. Nie było łatwo, tarnowianie jechali dobrze i gratuluję im utrzymania w lidze - dodał Piotr.

Finał nie doszedł jednak do skutku. Znów żużlowcom stanęła na drodze pogoda i padający deszcz. Powtórkę wyznaczono na 18 września.

Los chciał, że i w tym roku w pierwszej rundzie play off Falubaz spotkał się ze Stalą Gorzów. I chociaż to Stal startowała z uprzywilejowanej pozycji, bo po rundzie zasadniczej znajdowała się na drugim miejscu, nie dała rady rozpędzającemu się Falubazowi!

O emocjach towarzyszących tym spotkaniom można by napisać wiele... Najpierw z porażki w Winnym Grodzie 43:47 cieszyli się ...gorzowianie. Dla osłabionej brakiem kontuzjowanego Nicki Pedersena Stali taki wynik pierwszego starcia był bardzo satysfakcjonujący. Tomasz Gollob i spółka triumfalnie dziękowali swoim kibicom za doping, a Fredrik Lindgren nie mógł zrozumieć, dlaczego niemal większość osób z Zielonej Góry jest przygnębiona po wygranej. Piotr zdobył w meczu 9 punktów, ale z powodu wydarzeń w ósmej gonitwie zadowolony ze spotkania być nie może.

Wszystko stało się bardzo szybko podczas pierwszego okrążenia na prostej przy parkingu. - Z mojej perspektywy wyglądało to tak samo jak z każdego innego miejsca. Gollob uderzył mnie prostym motorem na wejściu w łuk i tyle. Nawet nie miał odwagi podejść, ale ja odwdzięczę mu się kiedyś tym samym - powiedział zdenerwowany i obolały po meczu Piotr.

Upadek wyglądał bardzo niebezpiecznie, ale na szczęście mimo licznych siniaków i krwawych otarć skóry - szczególnie na lewym przedramieniu, Piotr mógł kontynuować zawody. A Stal, choć jechała bez Nicki Pedersena, mocno naciskała. Każdy punkt był na wagę złota. - Szkoda, bo można było tych punktów zdobyć dużo więcej. Cieszmy się z tego, co jest. Zmobilizujemy się na niedzielę, bo jeszcze nic nie jest przesądzone - dodał PePe.

Piotr po zawodach podjął decyzję, iż nie pojedzie na mecz ligowy do Szwecji. - Teraz dopiero zeszła ta meczowa adrenalina i ból doskwiera coraz bardziej. Do niedzieli nigdzie nie będę startował tylko się kurował - przyznał PePe.

Prawdziwe emocje miały dopiero nadejść. Gorące popołudnie w Gorzowie zwiastowało równie gorący pojedynek. Stal nadal jechała bez Nicki Pedersena i chyba zbyt duża pewność siebie zgubiła gospodarzy. Stawiani w roli faworytów znów zostali upokorzeni i wysłani na wakacje przez Falubaz, który wygrał w Gorzowie 46:43! Piotr zdobywając 11 punktów z bonusem był najlepszym zawodnikiem zielonogórskiej drużyny. PePe przegrywał na gorzowskim owalu jedynie z liderem Stali, Tomaszem Gollobem, który zdobył komplet 18 punktów. - Był dziś dla mnie za szybki. Gratuluję mu występu i życzę powodzenia w Grand Prix - powiedział Piotr. - Cieszę się, że wygraliśmy i jedziemy dalej. Stanowiliśmy dziś bardzo wyrównaną drużynę i to był klucz do sukcesu - dodał PePe.

Radość po meczu w Gorzowie. Ależ to zwycięstwo smakowało!

Kolejnym rywalem na drodze do medalu był Betard Wrocław. Za pierwszym podejściem nie udało się rozegrać meczu, a przeszkodził w tym przełożony turniej Grand Prix w Chorwacji. W pierwszym spotkaniu w Zielonej Górze nie zabrakło emocji, choć więcej było tych poza sportowych. Na torze padł wynik 46:44 dla Falubazu, ale po spotkaniu został on zweryfikowany. Motocykl Piotra Świderskiego zbyt wcześnie został wyprowadzony z parkingu. Punkty "Świdra", a było ich 6 zostały odjęte od dorobku Betardu i Falubaz pojechał do Wrocławia na rewanż z ośmiopunktową przewagą. Piotr zdobył dla Falubazu 8 punktów. Dorobek byłby bardziej okazały, gdyby nie dwa upadki na punktowanych pozycjach... Tor, jaki był, każdy widział. Sporo dziur, co jakiś czas któregoś z zawodników podrywało na wyrwach. Przy pierwszej kraksie próbowałem nie wpaść na Patryka, pociągnęło mnie z twardej na przyczepną nawierzchnię i skończyło się upadkiem. W 14. biegu zahaczyłem o koło Bjerre i znów skończyło się lądowaniem na torze. Upadki po moich błędach. Szkoda, bo można było dowieźć kilka punktów więcej. Ale czasem tak jest, że gdy bardzo mocno się chce, walczy na 100%, a nie jedzie zachowawczo z tyłu. Mam teraz kilka dni na to, by dojść do siebie. Jestem poobijany, bolą mnie szczególnie żebra. Mam nadzieję, że do niedzieli wszystko będzie w porządku - mówi PePe.

I tak było! We Wrocławiu Falubaz stoczył piękny bój i sięgając po remis, zamknął usta wszystkim krytykom, którzy zarzucali zielonogórzanom postawę nie fair. W starciu z wrocławianami zielonogórzanie zdobyli 3 duże punkty i zasłużenie wjechali do finału. A to oznaczało co najmniej srebrny medal! Radość wspólnie z kibicami, których we Wrocławiu stawiła się prawdziwa rzesza nie miała końca! Piotr, który we Wrocławiu jechał z dwoma złamanymi żebrami (!) zdobył 7 punktów z bonusem. - Niestety po upadkach w środowym meczu pozostały mi dwa złamane żebra. Mocno rehabilitowałem się przez te kilka dni, w sobotę zrobiłem parę kółek na zielonogórskim torze i zadecydowałem, że pojadę. Na szczęście tor był równy, bez żadnych dziur, jechało się znośnie. Najważniejszy jest nasz awans! Niesamowite uczucie być znów w finale! Myślę, że po tak trudnym dla nas sezonie to piękna sprawa. Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Mamy już co najmniej srebro, ale na pewno się nim nie zadowolimy. Nie jesteśmy faworytem, bo to Unia cały sezon była liderem i to leszczynianie muszą, a my możemy. I chcemy pojechać o to złoto dla naszych kibiców - powiedział PePe.

Piotr Junior coraz częściej towarzyszy tacie na meczach

Zanim jednak Falubaz przystąpił do decydujących batalii z Unią Leszno, Piotr stanął na podium Złotego Kasku. W Częstochowie PePe wywalczył trzecie miejsce! Triumfował zgarniający wszystkie trofea w tym roku, Janusz Kołodziej. „Koldi” nie miał sobie równych także w finale Indywidualnych Mistrzostw Polski w Zielonej Górze. Niestety te zawody nie wyszły Piotrowi, który z dorobkiem 7 punktów uplasował się dopiero na dziewiątej pozycji. - Szkoda. Średnie zawody w moim wykonaniu. Na pewno liczyłem na więcej. Myślę, że spokojnie było mnie stać, by powalczyć o brąz, bo Kołodziej na chwilę obecną jest poza zasięgiem. Stało się jak się stało, w jednym biegu zrobiłem prezent kolegom i zamiast trzech punktów skończyłem z zerem. Później zeszło ciśnienie, ale było średnio. Gratuluję całej trójce, szczególnie Rafałowi, bo wszedł z rezerwy i wywalczył medal - powiedział PePe.

Dzień po finale IMP na torze w Zielonej Górze rozegrany został pierwszy mecz finałowy z Unią Leszno. Przegrana z szarżującymi „Bykami” 39:51 praktycznie przesądziła losy mistrzostwa. Piotr zdobył dla Falubazu 6 punktów z bonusem. - Spodziewaliśmy się trudnego spotkania i takie było. Na pewno trzeba Unii pogratulować świetnego sezonu i dobrego meczu. Byli dziś lepsi i wygrali zasłużenie. Wielki szacunek! Leszczynianie byli dla nas za szybcy, za mocni. Jeśli chodzi o mnie to widzę, że czeka mnie dużo pracy. Mój sprzęt z czołówką nie daje rady i to musi się zmienić. Do Leszna jedziemy odjechać dobre zawody, nie będziemy się już teraz poddawać, bo to nie oto chodzi. Nie możemy poddać się, odpuścić dla naszych kibiców. Jedziemy tam walczyć, a co będzie, to zobaczymy - przyznał PePe.

Chociaż Falubaz poległ, po meczu zielonogórscy fani nie opuścili stadionu. Czekali na całą drużynę i podziękowali jej za sezon. Przywróciło to uśmiechy na twarze zawodników, którzy nie byli zadowoleni ze swoich występów. - Może będziemy srebrnymi medalistami mistrzostw Polski, ale nasi kibice są złotymi. Chciałbym bardzo podziękować - po tym ostatnim meczu na naszym torze - za wsparcie w tym sezonie. Ja jako kapitan jestem dumny i szczęśliwy, że mogę jeździć dla takich kibiców i w takiej drużynie - dodał Piotr.

W Szwecji drużyna Piotra, Indianerna nie sprostała w pierwszej fazie play off ekipie Lejonen Gislaved. W Czechach Grepl Mseno dotarło do finału i ponownie zdobyło mistrzowski tytuł, a w Polsce PePe ...postanowił pożegnać się z cyklem Grand Prix i wystąpić w nim po raz ostatni w Bydgoszczy. - Nie przypuszczałem, że Emil Sajfutdinov będzie miał tak ogromnego pecha i przez kolejną kontuzję nie wystartuje do końca sezonu. Zapowiadałem, że występem w Toruniu zakończę swoją karierę w Grand Prix. Jeśli jednak otworzyła się szansa na to, by pojechać w Bydgoszczy, na torze, na którym spędziłem wiele pięknych lat ze swojej kariery, to postanowiłem z niej skorzystać. Fajnie byłoby zamknąć ten rozdział w moim życiu dobrym występem na Sportowej. Bydgoszcz to siedziba firmy Pentel, mojego głównego sponsora. I to właśnie jemu tym występem chcę podziękować za pomoc w tym cyklu, za to, że był ze mną na dobre i na złe, nie zostawiając mnie w trudnych chwilach. Mam nadzieję, że przyzwoitą zdobyczą na torze powiem "dziękuję". Kończę ten rozdział swojej kariery, ale wierzę, że przede mną jeszcze wiele sukcesów w zmaganiach ligowych i indywidualnych i że będę mógł cieszyć się z nimi pod szyldem i przy współudziale firmy Pentel - przyznał "PePe".

Zanim jednak Piotr ponownie poczuł adrenalinę mistrzowskich turniejów Grand Prix w Lesznie odbył się rewanżowy finał z Unią. Zgodnie z przewidywaniami „Byki” na własnych śmieciach postawiły kropkę nad „i” i Falubaz Zielona Góra mógł tylko cieszyć się ze srebrnego medalu. A ta radość była nie mniejsza niż leszczyńskich żużlowców i kibiców ze złota! Zielonogórzanie ulegli w Lesznie miejscowej Unii w rewanżowym spotkaniu finałowym 27:39. Mecz został przerwany po 11. biegu z powodu opadów deszczu. Piotr zdobył w trzech startach 4 punkty, wygrywając jeden wyścig.



Srebrny Falubaz!


Falubaz nie zdołał obronić mistrzowskiego tytułu, ale srebrny medal to i tak wielkie osiągnięcie zielonogórzan. Trzeci rok z rzędu żużlowcy z myszką Miki na plastronie stanęli na podium - najpierw był brąz, później złoto, a w tym roku srebro. - Jesteśmy bardzo szczęśliwi! Uzbierała nam się ostatnio niezła kolekcja, ale nie spoczywamy na laurach i w przyszłym roku także będziemy jechać o kolejny medal. Jestem dumny, że jeżdżę w takiej drużynie i dla takich kibiców, którzy cały czas są mistrzami Polski - powiedział "na gorąco" PePe.

Po emocjach w lidze, przyszedł finisz Grand Prix. W Bydgoszczy Piotr zdobył 8 punktów, kończąc rywalizację na półfinale, w którym zajął czwarte miejsce. Zaczęło się fatalnie - od zera w trzecim biegu. Ale później było już tylko lepiej! Kibice, którzy wypełnili szczelnie trybuny bydgoskiego stadionu dwukrotnie wysłuchali fragmentu utworu Eminema "I'm not afraid", który wybrał sobie Piotr na wygrany bieg. Dwie "trójki", a potem jeszcze dwa punkty dały PePe miejsce w najlepszej ósemce. W półfinale Piotr startował z trzeciego pola i wyjście spod taśmy miał bardzo dobre. Niestety w pierwszym łuku obrał złą ścieżkę i wyjechał z niego jako ostatni. - Mam do siebie żal za ten półfinał, bo pojechałem źle, najgorzej jak mogłem. Szkoda, bo można było powalczyć o finał. Cieszę się jednak ze swojego występu. Myślę, że godnie udało mi się pożegnać z elitarnym cyklem. Wygrałem dwa wyścigi, co w zmaganiach Grand Prix nie jest rzeczą łatwą. Dziękuję kibicom za doping i gratuluję medalistom - powiedział PePe.

Zawody w Bydgoszczy wygrał Andreas Jonsson, który w finale pokonał Chrisa Harrisa, Janusza Kołodzieja i Rune Holtę. Tytuł Indywidualnego Mistrza Świata wywalczył Tomasz Gollob, wicemistrzem został Jarosław Hampel, a brązowy medal zdobył Jason Crump.


Piotr w sezonie 2010 pożegnał się z cyklem Grand Prix

Ostatnim żużlowym akcentem sezonu 2010 był występ w pożegnalnym turnieju Jacka Krzyżaniaka. PePe zajął w nim drugie miejsce. Po serii zasadniczej miał 12 punktów, podobnie jak Przemysław Pawlicki. Potrzebny był zatem bieg dodatkowy, który Piotr rozstrzygnął na swoją korzyść. Zawody wygrał Adrian Miedziński.

- Cieszę się z takiego zamknięcia sezonu. Jechało mi się w Toruniu bardzo dobrze, tor był świetnie przygotowany, było sporo walki. Jechałem na dwóch silnikach, w tym  na jednym nowym i jestem z niego zadowolony. Te pierwsze testy pod kątem przyszłego sezonu wypadły bardzo obiecująco i pozwalają mi z nadzieją myśleć o nowych rozgrywkach. Potrzebne są zmiany, bo ten sprzęt, z którego korzystałem nie był zły, ale ta czołówka mi odjeżdżała. A tak nie może być, bo wymagam od siebie więcej. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będę co najmniej tak skuteczny, jak w sezonie 2009 - powiedział Piotr.

W jesienno – zimowej przerwie Falubaz pożegnał się z Fredrikiem Lindgrenem i Nielsem Kristianem Iversenem. Do zielonogórskiej ekipy Falubazu dołączyli Andreas Jonsson i Jonas Davidsson. Cel na sezon 2011? Wzmocniony Falubaz powalczy o odzyskanie mistrzowskiego tytułu!